– Przez całe życie związany byłem z tenisem stołowym, jako zawodnik, trener i dyrektor sportowy PZTS – mówi Stefan Dryszel, medalista Drużynowych Mistrzostw Świata i Europy, który z końcem roku odchodzi na emeryturę.

Redakcja PZTS: Trudno sobie wyobrazić polski tenis stołowy bez Stefana Dryszela…

Stefan Dryszel: Odejście na emeryturę w wieku 65 lat nie oznacza całkowitego pożegnania z ukochaną dyscypliną sportu. Jestem otwarty na rozmowy z władzami Polskiego Związku Tenisa Stołowego, bo chciałbym dalej przekazywać swoją wiedzę i doświadczenie, ale już nie na tej funkcji. Chętnie włączyłbym się w szkolenie trenerów, współpracę z nowym dyrektorem sportowym.

Ile lat pracował Pan jako dyrektor sportowy PZTS?

Po raz pierwszy objąłem tę funkcję, wtedy nazywaną kierownikiem szkolenia, po Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie w 2008 roku, kiedy ostatni raz prowadziłem reprezentację Polski mężczyzn jako trener. Ale tylko na kilka miesięcy, bowiem w 2009 roku odbyły się wybory w Związku, pojawili się nowi ludzie i wtedy zrezygnowałem. Natomiast nieprzerwanie jestem ponownie w PZTS od 2012 roku. Moja misja zakończy się 31 grudnia 2023 roku. Od 1 stycznia nowa osoba zostanie oficjalnie dyrektorem sportowym.

Na czym polega praca na tym stanowisku?

Zacznę od tego, że po kilkudziesięciu latach spędzonych przy tenisowym stole, praca biurowa nie była czymś dla mnie wymarzonym. Ale z czasem wdrożyłem się, polubiłem ją i wpadłem w wir obowiązków. Na początku bardzo mi pomógł poprzedni dyrektor, Tadeusz Szydłowski. Zadań stricte „papierowych” jest mnóstwo, począwszy od opracowania planów szkoleniowych dla poszczególnych kadr narodowych – oczywiście ze współpracy z poszczególnymi trenerami, będących jednocześnie wnioskami o dotację z Ministerstwa Sportu i Turystyki na zgrupowania, zawodów itd., po codzienne kontakty z Departamentem Sportu Wyczynowego w ministerstwie, pisanie sprawozdań z występów w Mistrzostw Świata i Europy w poszczególnych kategoriach wiekowych, udział w konferencjach szkoleniowych organizowanych dla wszystkich sportów olimpijskich w Spale, po zgłaszanie zawodników do konkretnych turniejów, a także opracowywanie spraw logistycznych z nimi związanych.

Nie brakowało sali treningowe, turniejów?

Pewnie, że brakowało. Niekiedy pojawiałem się na zgrupowaniach kadry narodowej, gdzie miałem okazję porozmawiania ze szkoleniowcami reprezentacji. Ale do treningów już się nie włączałem.

Dyrektor sportowy nie pracuje od poniedziałku do piątku, od 8 do
16…

Nie, z pewnością nie. Wiadomo, jak to w sporcie, wiele dzieje się wieczorami, w weekendy, nawet w święta. To praca bardzo absorbująca, moja żona twierdzi, że byłem na etacie 16-godzinnym każdego dnia. Trzeba rozumieć ludzi i ich rozumieć, że mogą skontaktować się z kolei po zakończeniu dnia w swojej pracy. Dlatego nie zamykałem komputera i nie wyłączałem telefonu o 16:00. Poza tym trzeba było reagować na wydarzenia z udziałem Polaków. Kupowaliśmy tzw. otwarte bilety lotnicze, więc jeśli ktoś awansował do strefy medalowej, trzeba było je przebukować. Bardzo pomagała pani Krystyna Szela z biura turystycznego współpracującego z PZTS. Przy okazji, dziękuję wszystkim za codzienną pracę, trudno wszystkich wymienić, bo to nie kilkadziesiąt, a setki osób.

*Stefan Dryszel jest brązowym medalistą DMŚ 1985, srebrnym 1984 i brązowym 1986 medalistą DME. Wystąpił w 11 turniejach rangi seniorskich Mistrzostw Świata i Europy. Jako zawodnik zdobył 25 medali Indywidualnych Mistrzostw Polski, w tym 6 złotych (po 3 srebrne w deblu i mikście). W singlu 3-krotnie wystąpił w finale. W roli trenera prowadził reprezentację Polski od 1996 do 2008 roku, 4-krotnie uczestnicząc w Igrzyskach Olimpijskich.