„We Francji rozegrałem turniej życia, ale w przyszłości stać mnie będzie na więcej” – powiedział Marek Badowski, najlepszy polski tenisista stołowy podczas Drużynowych Mistrzostw Europy. Biało-czerwoni zajęli piąte miejsce w Nantes.

Zwycięstwa Badowskiego (Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki) decydowały o wygranych z Serbią i Belgią po 3:2 w rundzie grupowej; po tej fazie turnieju miał bilans 4-0. Z kolei w ćwierćfinale z Francją wygrał z wicemistrzem Europy z 2016 roku Simonem Gauzym. Później przegrał zaś ze złotym medalistą ME sprzed trzech lat Emmanuelem Lebessonem.

– Nigdy wcześniej nie miałem tak udanych i równych zawodów, to był mój turniej życia, choć wierzę, że jeszcze wielokrotnie w ten sposób będę mógł ocenić swoje występy. W przyszłości stać mnie będzie na więcej. W Nantes byłem niesamowicie skoncentrowany na każdej akcji, na każdej piłce, a w naszym sporcie to podstawa. Nawet lekkie rozluźnienie sprawia, że uciekają punkty i potem trudno odrobić straty. Najważniejsza sprawa – byłem bardzo dobrze przygotowany do mistrzostw Europy. Już na zgrupowaniu w Porto czułem, że jestem w wysokiej formie, dobrze radziłem sobie w grach sparingowych z Portugalczykiem Diogo Carvalho czy Francuzem Enzo Anglesem – stwierdził reprezentant Polski.

W meczu o medal z gospodarzami biało-czerwoni prowadzili 2:0, Dyjas wygrał z byłym mistrzem Europy Lebessonem, a Badowski pokonał Gauzy’ego.

– Oczywiście, pojawiały się myśli, że medal jest na wyciągnięcie ręki, że jest ogromna szansa na podium. Z drugiej strony zdawaliśmy sobie sprawę, że droga do sukcesu jest jeszcze daleka. Czy mogłem zrobić coś więcej? Nie, po prostu grałem w tym momencie na miarę możliwości. Całe zawody utwierdziły mnie w przekonaniu, że podążamy dobrym torem, chociaż do pełni szczęścia zabrakło medalu. Wiem, że mam jeszcze rezerwy w wielu obszarach techniczno-taktycznych, m.in. w backhandzie w półdystansie – dodał 22-letni pingpongista.

Badowski jest dwukrotnym wicemistrzem Polski w singlu (2017, 2018). W tegorocznych MP wywalczył brąz. Z kolei z Dartomem Bogorią sięgnął po zwycięstwo w LOTTO Superlidze.

W sezonie olimpijskim Badowskiego czekają występy m.in. w World Tourach, Lidze Mistrzów, LOTTO Superlidze i kwalifikacjach do igrzysk.

– Lubię dużo grać o stawkę, ale zawodów jest bardzo dużo i powoli robi się to chore, ponieważ więcej podróżujemy niż mamy czasu na trening. Ostatni wyjazd na spotkanie Ligi Mistrzów na Azory trwał 12 godzin w jedną stronę – ocenił.

Do polskiej LOTTO Superligi wróciła gra podwójna. Pozycję debla wzmacnia jego obecność w olimpijskim turnieju drużynowym.

– Debel będzie rozpoczynał mecze drużynowe w kwalifikacjach i podczas igrzysk. Do tej pory grałem z Patrykiem Zatówką, który był ostatnio kontuzjowany i tak naprawdę nie wiem, co dalej z ustawieniem tej konkurencji. Z pewnością wkrótce, jako kadrowicze, dowiemy się o decyzji trenera Tomasza Krzeszewskiego. Ważną kwestią w cyklu kwalifikacji będzie zdobywanie punktów w World Tourach, aby poprawiać miejsca w rankingu światowym. Mam taką zasadę, że w trakcie zawodów staram się nie myśleć o wyniku, bo to zazwyczaj bardziej przeszkadza niż pomaga, lecz faktycznie rezultaty w turniejach międzynarodowych trzeba znacznie poprawić – zakończyłł Badowski.