Jakub Dyjas i Belg Cedric Nuytinck po raz trzeci wystąpili w półfinale gry podwójnej World Touru w tenisie stołowym. „W historii naszych występów byliśmy najbliżej finału, a może i końcowego zwycięstwa” – powiedział PAP reprezentant Polski po występie w Magdeburgu.

Dyjas i Nuytinck grają razem od niespełna roku. W debiucie w zawodach WT Platinum w Katarze osiągnęli 1/2 finału, a później to osiągnięcie powtórzyli jesienią w Szwecji.

„Turnieje w Dausze i Magdeburgu miały rangę Platinum, zaś w Sztokholmie oczko niżej, czyli zwykłego World Touru. Ale wszystkie były mocno obsadzone, bowiem zawodnicy ze światowej czołówki raczej nie opuszczają imprez, w których jest sporo punktów do zdobycia. W German Open byliśmy najbliżej finału, a może i końcowego zwycięstwa. Z pewnością Koreańczycy Cho Daeseong i Jang Woojin są w naszym zasięgu” – podkreślił Dyjas.

O ile w Katarze polsko-belgijski debel przegrał w półfinale z Niemcami Timo Bollem i Patrickiem Franziską 0:3, a w Szwecji z Chińczykami Fanem Zhendongiem i Xu Xinem 0:3, o tyle w Magdeburgu wygrywał 6:2 w piątym secie z innymi Chińczykami Lin Gaoyuanem i Ma Longiem 2:3.

„Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, ale to nie wystarczyło do pokonania Azjatów. Mając wysokie prowadzenie w decydującym secie, do jego zakończenia zepsuliśmy tylko dwie piłki, zaś Chińczycy w ogóle się nie pomylili. Pamiętajmy, że ze stanu 0:2 wyciągnęliśmy na 2:2, natomiast w ćwierćfinale z Niemcami Patrickiem Franziską i Dimitrijem Ovtcharovem zwyciężyliśmy dwa razy na przewagi, a potem oni odrobili. Trochę szczęścia, parę dobry piłek… Naprawdę niewielka jest granica między wygraną a porażką” – ocenił Polak.

W World Tourach duet Dyjas – Nuytinck pokonał takie pary, jak m.in. Anton Kallberg/Jon Persson (Szwecja), Mattias Falck/ Kristian Karlsson (Szwecja), Jonathan Groth/Liam Pitchford (Dania/Anglia), Liao Cheng-Ting, Lin Yun-Ju (Tajwan) i Tristan Flore/Emmanuel Lebesson (Francja).

Reprezentant biało-czerwonych dodał, że wspólnie z Belgiem zagrają w kilku kolejnych turniejach. „W lutym wystąpimy w ITTF Challenge Plus w Lizbonie i WT w Budapeszcie, w marcu w WT Platinum w Katarze i w kwietniu w zawodach tej samej rangi w japońskim Kitakyushu. Jeśli będziemy zwyciężać i zdobywać punkty, jest szansa do grudniowego wielkiego finału cyklu. Być może w niedalekiej przyszłości powalczymy razem także w mistrzostwach Europy i świata” – przyznał Dyjas, który w 2016 roku wywalczył wicemistrzostwo kontynentu z Danielem Górakiem.

W tym miesiącu pingpongistę Liebherr Ochsenhausen czekają także dwa mecze w niemieckiej Bundeslidze oraz występ w mistrzostwach Polski w Białymstoku. Na dziś „murowanymi” kandydatami do gry o złoto w singlu są kadrowicze Dyjas i Marek Badowski.

„Na papierze tak to wygląda, że najprawdopodobniej z Markiem dojdziemy do finału. Ale już ostatnie turnieje pokazały, że kandydatów do podium jest znacznie więcej niż miejsca na nim, niektórym wyraźnie odpowiada klimat kilkudniowego krajowego świata i wówczas wznoszą się na wyżyny. Tak było rok temu z Patrykiem Chojnowskim, który rozegrał turniej życia i sięgnął po upragniony tytuł” – stwierdził wychowanek Koszalinianina.

Na razie nie wiadomo, czy Dyjas będzie rywalizował w deblu. „Opcje są trzy: albo zagram z Danielem Górakiem, albo z Markiem Badowskim, albo wcale. Mamy jeszcze trochę czasu na ustalenia. Na pewno zabraknie mnie w mikście, choć kiedyś z żoną Martą Gołotą-Dyjas zdobyliśmy srebro i brąz. Na triumf musimy poczekać, Marta jest w ciąży i w maju urodzi dziecko. Wiemy, że zostaniemy rodzicami chłopca” – powiedział.

24-letniego Dyjasa czekają wkrótce również turnieje ITTF Challenge Polish Open w Gliwicach i drużynowe mistrzostwa świata w Busan.

„Praktycznie nie będzie czasu na solidne potrenowanie. Tak wygląda sezon olimpijski, mnóstwo gier, zawodów, wyjazdów. W kwietniu jeszcze są indywidualne kwalifikacje olimpijskie w Moskwie. Nie udało się drużynowo w portugalskim Gondomar, lecz nie wszystko stracone. Na koniec będą jeszcze eliminacje światowe. Wierzę, że polskich tenisistów stołowych nie zabraknie w Tokio” – podsumował.