– Z powodu pandemii nie trenowaliśmy z Cedricem kilkanaście miesięcy, więc na niedawnym obozie w Cetniewie przeszliśmy przyspieszony kurs… przypominania – mówi Jakub Dyjas po zdobyciu z Belgiem Nuytinckiem tytułu Wicemistrza Europy w deblu na warszawskim Torwarze.

Redakcja: W lutym 2020 roku w World Tourze w Budapeszcie duet Dyjas/Nuytinck osiągnął półfinał. Wcześniej byliście na podium innych prestiżowych imprez w Katarze, Szwecji i Niemczech. Ale po zawodach na Węgrzech nie mieliście już na okazji na wspólne trenowanie i granie.
Jakub Dyjas: Jestem przekonany o tym, że wspólnie z Cedricem możemy w każdych zawodach walczyć o pierwsze miejsce. Ale rzeczywiście przed przyjazdem na ME do Warszawy mieliśmy pewne obawy, bo przecież długo nie było możliwości wspólnego trenowania. Dlatego tak ważny okazał się obóz w Centralnym Ośrodku Sportu w Cetniewie. Przeszliśmy przyspieszony kurs… przypominania, czyli jaki jest nasz system gry, w których elementach jesteśmy najmocniejsi, ale też jak pokazujemy sobie zagranie poszczególnych serwisów.

Z pewnością ważne były treningowe gry kontrolne, bo przecież na zgrupowaniu byli Samuel Kulczycki i Maciej Kubik, Marek Badowski z innym Belgiem Robinem Devosem, Czesi Pavel Sirucek i Tomas Polansky.
Tak, wymienione trzy pary deblowe również zagrały na Torwarze, a co więcej, w oficjalnym turnieju spotkaliśmy się z Siruckiem i Polanskim. Wcześniej, tj. w Cetniewie trenowaliśmy z Cedricem strategiczne fragmenty meczowe, co później przydało się w Warszawie. Z każdym treningiem było coraz lepiej. Wiedzieliśmy, że tworzymy solidny debel, choć oczywiście są rezerwy. W 2019 i 2020 roku wygrywaliśmy z mocnymi azjatyckimi i europejskimi przeciwnikami, więc jako dobrze funkcjonujący duet z myślą o medalu stawiliśmy się na Mistrzostwach Europy.

Spoglądając przed zawodami na drabinkę, i zakładając, że znajdziecie się w strefie medalowej, można było się spodziewać w półfinale niemieckich rywali – Timo Bolla i Patricka Franziskę.
To dla nas trudni przeciwnicy, przegrywaliśmy z nimi przed pandemią dwa albo trzy razy. Tymczasem już w pierwszej rundzie Boll i Franziska przegrali ze Słoweńcem Darko Jorgicem i Chorwatem Tomislavem Pucarem. Z kolei w ćwierćfinale Jorgic i Pucar ulegli Portugalczykom Tiago Apolonii i Joao Monteiro i z nimi zmierzyliśmy się w pojedynku o finał.

Półfinał z Portugalczykami był waszym z Nuytinckiem najlepszym występem w karierze?
Rozmawialiśmy w sobotę o tym z Cedricem i oceniliśmy, że można ten mecz zaliczyć do Top 5, bo były jeszcze lepsze gry w naszym wykonaniu. Ważne, że potrafiliśmy realizować taktykę w 100 procentach, a chodziło to m.in., aby Apolonia i Monteiro jak najmniej atakowali forehandem. Liczyliśmy się też z tym, że potrzebujemy także bardzo dobrego występu w finale, bowiem młodzi i agresywnie walczący Rosjanie prezentowali się na Torwarze naprawdę solidnie. Potwierdzili to w dzisiejszym meczu, w którym pokonali nas 3:1.

Jakie były założenia na spotkanie z Lwem Kacmanem i Maksimem Grebniewem?
Zdając sobie sprawę z tego, co my potrafimy, i gdzie są nasze silne strony, a gdzie nieco słabsze, przygotowaliśmy taktykę z trenerami Tomaszem Krzeszewskim i Yannickiem Vostesem. Wnioski był jasne, Rosjanie czują się najlepiej kiedy dochodzi do długich wymian. A znacznie gorzej przy grze serwis-odbiór.

Jak w ogóle doszło do utworzenia pary deblowej Dyjas/Nuytinck?
W 2016 roku zdobyliśmy z Danielem Górakiem wicemistrzostwo Europy w Budapeszcie, ale „Góra” powoli już kończył reprezentacyjną karierę. Dlatego raz spróbowałem zagrać z Markiem Badowskim. Z tym że Marek tworzył wtedy dobrze funkcjonujący duet z Patrykiem Zatówką i ostatecznie uznaliśmy, że nie będziemy rozbijać ich pary. Z kolei Samuel Kulczycki i Maciek Kubik byli bardzo młodzi i nie grali na tak wysokim poziomie, jak obecnie. Więc poszukiwania trwały dalej…

…I generalnie chodziło o leworęcznego zawodnika, bowiem sam jesteś tenisistą stołowy praworęcznym. To miało być takie klasyczne ustawienie, czyli prawa i lewą ręka?
W pewnym momencie skupiliśmy się na rozmowach z zagranicznymi graczami leworęcznymi. Grałem z Portugalczykiem Joao Geraldo, z Hiszpanem Alvaro Roblesem i wreszcie z Nuytinckiem. Cedric wcześniej grał z Robinem Devosem, dochodzili do ćwierćfinałów turniejów i tej bariery nie mogli pokonać. I okazało się, że od początku dobrze razem się spisujemy. Warto przypomnieć, że był też pomysł, abym w ME w 2018 roku wystąpił z Monteiro, lecz tuż przed mistrzostwami Portugalczyk doznał kontuzji i w ten sposób nie doszło do realizacji planu. Historia potoczyła się inaczej.