– Jestem pod wrażeniem rozwoju sportowego Maćka Kubika – mówi mający polskie korzenie trener Tomasz Kasica, trener i dyrektor sportowy beniaminka Bundesligi 1.FSV Mainz 05. Z dużym zainteresowaniem obserwuje także karierę Samuela Kulczyckiego.

Redakcja PZTS: Zugburcke Grenzau jest drugim klubem Macieja Kubika w Bundeslidze, po Liebherr Ochsenhausen, ale wcześniej, tj. w sezonie 2019/20, grał w prowadzonym przez Pana 1.FSV Mainz 05 na zapleczu najwyższej ligi.

Tomasz Kasica: Maciek to naprawdę świetny chłopak, który wyrósł z nami na czołowego zawodnika ówczesnej II ligi. Byłem pod wrażeniem jego nerwów ze stali, a szybkość w tamtym czasie była niesamowita jak na jego wiek, a miał 16-17 lat.

Wasi ojcowie pochodzą z Kraśnika, więc stąd dodatkowa więź na linii zawodnik-trener?

Zawsze miałem dobry kontakt z jego ojcem i trenerem Marcinem Kubikiem, miałem też mocne punkty odniesienia, bo tata Maćka właściwie wychował się w Kraśniku, tak jak mój ojciec. Maciek jest bardzo niebezpieczny w pierwszych 3 piłkach, ale również aktywny w otwartej grze, a jego serwy są znacznie bardziej niewygodne do odbioru. Dzięki temu może realizować swój system gry. Nie dziwią mnie zwycięstwa z takimi zawodnikami jak Patrick Franziska czy Kirill Gerassimenko i już nie mogę się doczekać zbliżającego się pojedynku z nim w Grenzau.

Razem z Maciejem Kubikiem z polskiej Lotto Superligi do Niemiec przeniósł się Samuel Kulczycki. On zaczynał od 2-ligowego TTC OE Bad Homburg1987, ale cały czas trenuje w Ochsenhausen i już 3 sezon gra w tym klubie.

Samuel jest również bardzo dobrym zawodnikiem, który jednak nie pokazał jeszcze pełni swoich umiejętności. Mógłby mieć lepszy bilans w tym sezonie. Znam jego ojca i trenera Szymona. Wielokrotnie on podkreślał, że Samuel ma szczególne wyczucie i potrzebuje tylko dojrzałego systemu gry. W pełni popieram ten pogląd. Ma wszystkie warunki i mam nadzieję, że dokona ostatecznego przełomu w TTBL. Myślę, że bardzo ciężko nad tym pracuje ze swoim trenerem Fu Yongiem w Ochsenhausen. Dzięki zawieszeniu Kanaka Jha ma większe szanse na regularna grę.

Rozważał Pan pozyskanie kogoś z Polaków do składu zespołu z Moguncji przed sezonem 2022/23?

Oczywiście, że tak, a ponieważ mówię w języku polskim, zawodnikom łatwiej jest się zaaklimatyzować. W przeszłości w naszym klubie byli m.in. Adrian Więcek i Antoni Witkowski. Jednak trudno jest pozyskać czołowych polskich tenisistów stołowych. Zawodnicy jak Jakub Dyjas, Marek Badowski czy Miłosz Redzimski korzystają ze stosunkowo silnej i wypłacalnej polskiej superligi, a także mogą grać dla swoich klubów na arenie międzynarodowej. Więc rozumiem, dlaczego występują w ojczyźnie. Niemniej jednak uważam, że liga niemiecka jest najsilniejszą w Europie i nie musi się chować za ligą japońską czy odchudzoną ligą chińską.

Proszę o sobie opowiedzieć, gdzie Pan się uczył tenisa stołowego, w jakich klubach grał, kiedy został trenerem?

Moi rodzice pochodzą z Polski, a ja urodziłem się i wychowałem w Wiesbaden. Początkowo uprawiałem tenis stołowy jako hobby. Trochę się to zmieniło, kiedy przez rok po maturze trenowałem u rekordzisty Bundesligi Borussii Düsseldorf. Dzięki temu doświadczeniu podniosłem swój poziom i awansowałem do 4. ligi do Mainz 05. Jednak w wieku 24 lat przeszedłem poważną operację biodra, co skłoniło mnie do podjęcia decyzji o dalszym rozwoju w kierunku trenerskim. Ukończyłem studia sportowe w Koblencji, zdając sobie sprawę, że mam znacznie większy talent do pracy trenerskiej. Podczas tych studiów zetknąłem się też w pewnym stopniu z zarządzaniem.

Od kiedy pełni Pan funkcję trenera i dyrektora sportowego 1.FSV Mainz 05?

W kubie jestem od 2012 roku, od 2019 dyrektorem sportowym. W związku z pandemią koronawirusa i zmniejszonym budżetem w sezonie 2021/22 dostałem zapytanie od władz klub, czy wyobrażam sobie podwójną funkcję trenera i dyrektora. Nie zastanawiałem się dwa razy, tylko się zgodziłem. W zeszłym sezonie mogliśmy niespodziewanie świętować mistrzostwo w 2. Bundeslidze i klub miał wielkie życzenie, abym również pełnił tę podwójną funkcję w TTBL.

Jesteście beniaminkiem mającym młody, międzynarodowy skład. Niedawno sprawiliście niespodziankę wygrywając z Neu-Ulm. Generalnie jednak brakuje doświadczenia?

Naszą filozofią jest skupienie się na pracy z młodymi zawodnikami. Udowodniliśmy jednak, że jesteśmy konkurencyjni i chcemy wykorzystywać każdy dzień do uczenia się czegoś nowego. W osobie Yuto Muramatsu mamy doświadczonego zawodnika Bundesligi, który jest naszym liderem i jednym z najlepszych graczy w lidze. Ale pozostali zawodnicy z meczu na mecz też są coraz lepsi i zaczynają zdobywać ważne punkty. Dlatego zwycięstwa takie jak nad Ochsenhausen, Bad Königshofen czy Neu-Ulm niekoniecznie zaskakują. Także w przegranych meczach mieliśmy 5 szans na wygraną w decydującej grze podwójnej. Z pewnością potrzebujemy jeszcze trochę doświadczenia.