W związku z rozpoczętymi w piątek Drużynowymi i Indywidualnymi Mistrzostwami Europy w tenisie stołowym wywiadu dla „Przeglądu Sportowego” udzieliła Natalia Partyka, jedna z reprezentantek Polski. Zapraszamy do lektury materiału. Wojciech Osiński: W piątek w Rosji zaczynają się mistrzostwa Europy. Jedzie pani do Jekatierinburga z dużymi nadziejami na medal czy raczej bez wielkich złudzeń co do podium?

Natalia Partyka: Mamy o co walczyć i czego bronić. Rok temu zdobyłyśmy drużynowo brązowy medal i liczę, że przynajmniej powtórzymy ten wynik. Jednak konkurencja jest niezwykle silna. Wszystko trzeba wyszarpać przy stole. Tak samo zresztą w singlu i deblu.

Czuje się pani dobrze przygotowana do sezonu?

Latem byłyśmy z koleżankami w Chinach, w Tongzhou, ponad dwa tygodnie trenowałyśmy z juniorską kadrą Chin. To już szósty czy siódmy taki wyjazd, ale pierwszy raz chińscy trenerzy poświęcili nam naprawdę dużo uwagi. Mieliśmy do dyspozycji tłumaczy, Chińczycy udzielali wskazówek. Nie wiem dlaczego, może ktoś im kazał (śmiech). A może stwierdzili, że nudzi ich to ciągłe wygrywanie i chcą, żeby Europa się trochę podciągnęła.

Poprzedni sezon był dla pani dość dziwny – z jednej strony, wywalczyła pani wiele sukcesów drużynowych. Z drugiej jednak, indywidualnie przytrafiło się pani dużo wpadek.

Faktycznie. To był mój pierwszy sezon po przejściu do Zamku Tarnobrzeg, a występy w tym klubie to zupełnie inna bajka niż gdziekolwiek indziej w Polsce. Tam panuje prawdziwy profesjonalizm, grałyśmy w Lidze Mistrzyń,wygrałyśmy Puchar ETTU, jednak to wszystko wiązało się z presją, z którą sobie nie radziłam. Zawiodła mnie psychika, pojawiły się obawy czy podołam. Mam nadzieję, że w tym sezonie wszystko będzie już dobrze. Musi być, bo bardzo chcę się zakwalifikować do igrzysk w Rio de Janeiro.

Właściwie dlaczego postanowiła pani przejść do Tarnobrzega po siedmiu latach gry w Sochaczewie?

Poczułam, że stoję w miejscu, nie rozwijam się. Brakowało mi nowych wyzwań, bodźców. Będąc zawodniczką Zamku, musisz wszystko wygrywać. Każdy zespół przyjeżdżając do Tarnobrzega, chce wygrać chociaż singla, może dwa, nie ma nic do stracenia.

W Tarnobrzegu ma też pani kontakt na co dzień z najlepszą naszą pingpongistką Li Qian. Wcześniej bywało tak, że nawet w kadrze ćwiczyłyście osobno.

Kiedyś reprezentacja Polski składała się z Li Qian i reszty. Praktycznie nie miałyśmy ze sobą kontaktu, oddzielnie trenowałyśmy, jadłyśmy. Choć nie było między nami żadnych konfliktów. Teraz spędzamy ze sobą więcej czasu, ćwiczymy razem, lepiej się poznałyśmy. Naprawdę można powiedzieć, że tworzymy jedną reprezentację Polski. A dobra atmosfera daje jeden, dwa punkty w secie.

W mistrzostwach Europy bronicie brązu zdobytego rok temu w Lizbonie.

Nie będzie łatwo. W grupie mamy Rosję, Luksemburg i Węgry. Rosjanki mają mocny skład, grają u siebie i będą bardzo groźne. Myślę, że wystawią na nas dwie obrończynie – Michajłową i Dołgich. Wygrać z taką rywalką to piekielnie ciężka praca. Węgry to przede wszystkim 27. na świecie Georgina Pota, ale Pergel i Madarasz też mogą być niebezpieczne. W Luksemburgu postacią numer jeden jest „Babcia” Ni Xialian, już 52-letnia, ale wciąż groźna dla każdego, ze specyficznym stylem gry.

W deblu z Katarzyną Grzybowską od kilku lat tworzycie czołowy duet Europy. Jest szansa na podium?

Ostatnio gramy razem gorzej. Trochę mniej wspólnie trenowałyśmy. Na szczęście jesteśmy rozstawione jeszcze na podstawie wyników z poprzedniego sezonu. Chyba „lecimy na opinii” (śmiech).

Czuje pani ciągle radość, podchodząc do stołu?

Teraz już tak, ale w zeszłym sezonie różnie z tym bywało. Traktowałam to jako robotę, którą muszę wykonać. Teraz znowu czuję frajdę z ping-ponga.

Rozmawiał Wojciech Osiński („Przegląd Sportowy”).

DME w „Przeglądzie Sportowym”

Odnośniki zewnętrzne

1. Drużynowe i Indywidualne Mistrzostwa Europy – oficjalna strona internetowa
2. Drużynowe i Indywidualne Mistrzostwa Europy – program i wyniki gier
3. Drużynowe i Indywidualne Mistrzostwa Europy – transmisja internetowa (stoły 1 -4)