„Powoli wracam do formy, w Szwecji nieźle spisałem się w grach podwójnych, natomiast w ITTF Challenge w COS Cetniewo celuję w podium w singlu” – powiedział srebrny medalista w deblu i brązowy w singlu mistrzostw Europy w tenisie stołowym z 2016 roku Jakub Dyjas.

W World Tourze w Sztokholmie Polak w deblu z Belgiem Cedrikiem Nuytinckiem osiągnął półfinał, zaś w mikście z Natalią Partyką dotarł do ćwierćfinału. Nie powiodło mu się w singlu, w eliminacjach przegrał z Portugalczykiem Diogo Chenem 2:4.

– Szczególnie z występu w deblu mogę być zadowolony, pokonaliśmy z Nuytinckiem dwie solidne pary z Korei (Jang Woojin, Lee Sangsu) i Francji (Tristan Flore, Emmanuel Lebesson). To był przyzwoity występ. Zagraliśmy bardzo dobrze taktycznie, górowaliśmy w serwisie i odbiorze podania, graliśmy piłki dokładnie tam, gdzie chcieliśmy – ocenił polski pingpongista, który 9 października skończy 24 lata.

W potyczce, której stawką był finał, polsko-belgijski duet uległ Chińczykom Fan Zhendongowi i Xu Xinowi 0:3.

– Chyba zaczęliśmy zbyt odważnie. Co prawda w pierwszym i trzecim secie uzyskaliśmy prowadzenie, lecz mogliśmy trochę przeczekać z podejmowaniem większego ryzyka. Patrząc z perspektywy całego spotkania rywale byli lepsi pod wieloma względami – dodał Dyjas.

W grze mieszanej w parze z Partyką wygrali z miejscowym duetem Mattias Falck (indywidualny wicemistrz świata) – Matilda Ekholm 3:2. W ćwierćfinale poza zasięgiem okazali się Japończycy Jun Mizutani i Mima Ito – 0:3.

Dyjas wrócił już do Ochsenhausen, gdzie na co dzień trenuje w ośrodku; ćwiczą tam również m.in. Samuel Kulczycki i Maciej Kubik. W poniedziałek jego drużyna Liebherr Ochsenhausen zmierzy się w meczu Bundesligi z Werderem Brema. Polak zostanie w tym mieście, bowiem od wtorku do niedzieli rozgrywany będzie World Tour. Później przeniesie się do Władysławowa i wystąpi w zawodach cyklu ITTF Challenge.

– Powoli wracam do formy, a jeśli utrzymam odpowiednią koncentrację na treningach i meczach, wówczas wszystko zaskoczy. W singlu potrzebuję większej szybkości i tzw. fizyczności. Jeśli to poprawię – znów będzie dobrze. Mam nadzieję, że w wysokiej dyspozycji będę już w Bremie, a później potwierdzeniem okaże się turniej w COS Cetniewo – przyznał reprezentant biało-czerwonych.

Pięć miesięcy temu Dyjas dotarł do finału ITTF Challenge w Otocec. Wygrał m.in. z Japończykiem Masakim Yoshidą i rozstawionym z „jedynką” Danielem Habesohnem.

– W turniejach tej rangi muszę stawić sobie wysokie cele, półfinał to minimum, a wierzę, że przynajmniej powtórzę sukces ze Slovenian Open. Jeśli zagram tak jak potrafię, stać mnie na triumf, choć inni też przyjadą z zamiarem odniesienia zwycięstwa – stwierdził.

We Władysławowie nie będzie miksta, z kolei Dyjas zrezygnował z gry deblowej. Koncentruje się jedynie na singlu.

– Jestem zawiedziony porażką z Diogo Chenem w Szwecji. Akurat przed DME mieliśmy wspólne zgrupowanie w Porto i trenowałem z każdym z Portugalczyków, poza Chenem. Tak się złożyło i trudno – dodał.

W styczniu biało-czerwoni grać będą w drużynowych kwalifikacjach olimpijskich. W jesiennych turniejach międzynarodowych mają za cel zbieranie punktów i poprawianie miejsc rankingowych. Po to, aby mieć lepsze rozstawienie przed walką o igrzyska. Wszystko wskazuje, że mecze zaczynać będzie debel Marek Badowski/Patryk Zatówka, zaś na dwie gry singlowe wystawiany będzie Dyjas.

– Trochę sprawy się komplikują z powodu przedłużającej się kontuzji kolana Patryka. Rozmawiałem z trenerem Tomaszem Krzeszewskim na temat debla i na razie uznaliśmy, że nie ma co „rozbijać” nieźle funkcjonującego ustawienia Badowski/Zatówka. Kiedyś grałem z Markiem, ale nie szło nam najlepiej. Z kolei Daniela Góraka, z którym wywalczyłem srebro ME, nie ma obecnie w kadrze. W imprezach międzynarodowych grywałem z Alvaro Roblesem i Joao Geraldo, jednak to nie „wypaliło”. Natomiast z Nuytinckiem już dwa razy doszliśmy do półfinałów – podsumował.