W myśl zasady „bij mistrza”, w Orlen Arenie każdy chciał pokonać broniącego tytułu Jakuba Dyjasa, jednak nikomu to się nie udało… – Ale to nie był łatwy turniej. Grałem w roli faworyta, a moi przeciwnicy nie mieli nic do stracenia, tylko do zyskania – mówi najlepszy polski tenisista stołowy w singlu i deblu. W Płocku w tej drugiej konkurencji wygrał z Patrykiem Lewandowskim (obaj Dekorglass
Redakcja: W singlu wygrałeś 5 pojedynków, cztery po 4:1, jeden 4:2. Nikt był w stanie poważnie zagrozić?
Jakub Dyjas: Do każdego meczu podszedłem odpowiednio przygotowany i skoncentrowany. Oczywiście nie zabrakło stresu, rywalizowałem przecież z kolegami z reprezentacji Miłoszem Redzimskim w 1/8 finału i Samuelem Kulczyckim w półfinale. Mam jednak wrażenie, że oni byli bardziej zestresowani i stać ich na więcej, na dużo lepszą grę. Mistrzostwa Polski to jednak taki nietypowy turniej, nie wystarczą duże umiejętności, trzeba poradzić sobie z psychiką, z presją środowiska itp.
W 2018, 2020 i 2022 również dość spokojnie przeszedłeś przez zawody, z tym że 3 lata temu finał z Patrykiem Chojnowskim zakończył się rezultatem 4:3.
To był najtrudniejszy pojedynek, ale z nim nie było jeszcze lekkiej i przyjemnej gry. Co do podsumowania całych imprez, ciężkie były zawody w 2018 roku w Raszkowie. Słyszałem pytania, kiedy wreszcie zdobędę złoto w singlu? Tymczasem zaczęło się od trudnego pojedynku z Kamilem Dziadkiem, potem przegrywałem z Robertem Florasem. Na szczęście uporałem się z presją i rywalami.
Dwa ostatnie finały singla – z Markiem Badowskim i Tomaszem Lewandowskim – wygrywałeś zdecydowanie. A złoto w deblu jest zaskoczeniem?
Powiedziałbym, że ogromnym zaskoczeniem. Wystąpiło wiele par, które trenują ze sobą znacznie dłużej i w ogóle grają na dobrym poziomie. My tymczasem przystąpiliśmy do walki bez wielkich przygotowań, po kilku sparingach. Potrafiliśmy bazować na mocnych podstawach, nie popełnialiśmy błędów, a ja starałem się kierować naszym duetem. Cieszę się, że Patryk grał tak dobrze i skutecznie. Bilans 12-0 w setach jest fantastyczny.
Jakich rad udzielałeś Patrykowi Lewandowskiemu? Miał grać po prostu pewnie na drugą stronę stołu?
Nie, zdecydowanie nie. Patryk pokazał, że dobrze czuł się w wielu aspektach gry, nie ograniczał się do tego, aby nie przeszkadzać. Istotne było to, że wspólnie trzymaliśmy koncentrację i się wspieraliśmy. Gra deblowa ma to do siebie, że wynik może się zmienić w okamgnieniu. Szczęście też czasami nam dopisywało. A w przerwach cennych rad udzielał trener Michał Dziubański.
Umówiliście się już na debla w IMP w 2024 roku?
Jeszcze nie rozmawialiśmy o przyszłorocznych mistrzostwach kraju, zobaczymy co się wydarzy.
Pierwszy raz zdobyłeś 2 złote medale podczas jednego turnieju rangi MP. Gdybyś wystąpił w mikście, byłaby szansa na 3 tytuły?
To zbyt duże obciążenie dla organizmu. Nie zakładałem udziału w trzech konkurencjach. Kiedyś raz, może dwa zagrałem w singlu, deblu, mikście, jednak to zbyt dużo na 3 dni zawodów. Optymalnym rozwiązaniem są dwie konkurencje, wtedy wiem, że wystarczy mi siły, by skutecznie walczyć o zwycięstwa.
Zdążyłeś nacieszyć się z tytułów Mistrza Polski? Już w sobotę pierwszy mecz Dekorglassu z Hennebont w finale Pucharu Europy.
Od dawna trzymam się tego, że zwycięstwa i porażki rozpatruję do 24 godzin po wydarzeniu. Tak więc ten czas minął i skupiam się na realizacji kolejnych celów. Od wtorku wszystko jest już podporządkowane dwumeczowi z francuskim, bardzo mocnym zespołem.