W weekend 19-letni Jakub Dyjas wygrał po raz 1. w karierze turniej seniorski rangi Grand Prix Polski. W najbliższym czasie czekają go występy w prestiżowym cyklu World Tour na Węgrzech oraz w Katarze i Kuwejcie. Głównym celem na ten sezon jest awans do Grand Finals World Tour. PZTS: Turniej w Jarosławiu upłynął pod znakiem niespodzianek. Czy do takich należy zaliczyć zwycięstwo Jakuba Dyjasa?

Jakub Dyjas: Cieszę się, że wreszcie zwyciężyłem w ważnych zawodach seniorskich w kraju. Kiedyś dotarłem do finału Grand Prix, ale wtedy w Ostródzie przegrałem z Bartoszem Suchem. W tym sezonie byłem już raz w półfinale, lecz uległem Robertowi Florasowi. Tym razem nie zagrali Bartek Such czy Daniel Górak, ale byli inni czołowi polscy zawodnicy, jak Wang Zeng Yi, Jakub Kosowski czy Robert Floras i Tomasz Lewandowski. Wszyscy zajęli dalsze miejsca, co pokazuje jak trudne są turnieje indywidualne.

Do tej pory nie miałeś szczęścia w meczach finałowych, także za granicą.

Dwukrotnie osiągnąłem finał niemieckiej serii Challenger Series, jednak w decydujących grach musiałem uznać wyższość czeskich pingpongistów – najpierw Jirziego Vrablika, dziś czołową postać Wschodzący Białystok Superligi w barwach Dekorglassu Działdowo, a także Frantiszka Placka. Byłem też raz w finale rywalizacji U-21 w World Tourze. Liczę, że wygrany finał w Jarosławiu będzie swego rodzaju przełamaniem w meczach o złote medale.

Który z pojedynków były najtrudniejszy?

Szczególnie ważny był pojedynek z Karolem Szarmachem w 1/8 finału, wygrany przeze mnie 4-3, a także ćwierćfinałowwy z Mateuszem Gołębiowskim (4-2). Najwięcej dramaturgii było w tym drugim meczu. W 5 secie przegrywałem 8:10, ale udało mi ukraść tę partię i wyszedłem na prowadzenie 3-2. Zrewanżowałem się Mateuszowi za porażkę z innego GP, kiedy nie wykorzystałem prowadzenia 3-2 i 7:4. Dlatego dla mnie to podwójna radość. W półfinale pokonałem Jakuba Perka 4-0, a w finale Piotra Chodorskiego 4-1.

Triumf na Podkarpaciu będzie czynnkiem motywującym przed występami w World Tourach?

Z pewnością inaczej podchodzi się do stołu po takim sukcesie. To szczególnie ważne na początku sezonu, zwłaszcza teraz, kiedy za chwilę będę walczył na Węgrzech, w Kuwejcie i Katarze oraz zaproszeniowych zawodach Energy Masters Donic w niemieckim Worms. Czekają mnie też ważne gry w 2. Bundeslidze – na razie mój zespół Fortuna Passau jest wiceliderem, a już 7 lutego spotkamy się z prowadzącym w tabeli ASV Grünwettersbach.

Teoretycznie łatwiej o lepszy wynik powinno być w Hungary Open w Budapeszcie. Zawody azjatyckie zwykle są bardzo mocno obsadzone.

Dla mnie ważna będzie każda wygrana z zawodnikiem wyżej notowanym na liście światowej. Chciałbym w tym sezonie awansować do najlepszej 100 na świecie w rankingu ITTF. Spore mam oczekiwania po swoich startach w turniejach młodzieżowych U-21. Liczę, że w konfrontacjach z rówieśnikami i graczami niewiele starszymi od siebie powinienem być wśród najlepszych, a celem jest awans do Wielkiego Finału World Tour w grudniu 2015 roku.

W Niemczech zapewne zadaniem jest awans do 1. Bundesligi?

W poprzednim sezonie zdobyłem ten awans z TTC Schwalbe Bergneustadt, ale władze klubu zdecydowały, że w ekstraklasie grać będą inni zawodnicy. Złość szybko minęła, a teraz zdobywam punkty dla Fortuny Passau. Klub niestety nie jest potentatem finansowym, dlatego jeśli nawet na koniec sezonu będzie na miejscu premiowanym awansem, to raczej z niego nie skorzysta. Ale ja już prowadzę rozmowy z drużynami, które obecnie są w 1. Bundeslidze. Wszystko wskazuje na to, że za kilka miesięcy będę w wymarzonej najlepszej lidze europejskiej.

Polskie kluby nie kuszą jednego z najzdolniejszych młodzieżowców na kontynencie?

Oj kuszą, kuszą, ale wyjeżdżając 1,5 roku temu do Niemiec założyłem, że któregoś dnia zagram w Bundeslidze. Chcę się sprawdzić w tych rozgrywkach, zobaczyć gdzie jestem jeśli chodzi o poziom sportowy. Gdybym teraz wrócił do Polski i tego nie sprawdził, pewnie długo bym żałował.

Ile prawdy jest w plotkach, że w niemieckich ośrodkach treningowych trenerzy nie zawsze odpowiednio czasu poświęcają obcokrajowcom.

Od wielu miesięcy trenuję w Ochsenhausen i nie spotkałem się z takim problemem. Być może tak jest w Duesseldorfie, gdzie trenuje cała kadra Niemiec i siłą rzeczy szkoleniowcy niemieccy będą więcej czasu spędzać ze swoimi zawodnikami. U nas wszyscy traktowani są równo, co sprawia, że dziś mogę powiedzieć, że jestem zdecydowanie lepszym zawodnikiem niż w momencie wyjazdu z Polski.

Takie stwierdzenie ucieszy i trenera reprezentacji Tomasza Krzeszewskiego i wszystkich kibiców. Czego możemy spodziewać się po Jakubie Dyjasie?

Wzmocniłem się fizycznie, to po pierwsze. Zdecydowanie lepiej gram forhendem – wiele akcji w ten sposób kończę, nie robię tylu błędów co dawniej. Mogę powiedzieć, że to moja mocna strona. Ponadto znacznie szybciej poruszam się przy stole. O mankamentach nie będę mówić, nie chcę ułatwiać rywalom. Chciałbym pokazać dobrą grę już w najbliższych dniach, a w Polsce pokażę się podczas mistrzostw seniorskich i młodzieżowych. Powalczę o medal w singlu oraz deblu z Konradem Kulpą.