– To najważniejszy turniej w jakim dotychczas występowałem i chciałbym zaprezentować się z jak najlepszej strony – mówi Mateusz Zalewski (rocznik 2005) przed World Cadet Challenge, czyli nieoficjalnymi Mistrzostwami Świata Kadetów we Władysławowie.
Pochodzisz z Serocka na Mazowszu, a już od kilku sezonów występujesz w Palmiarni Zielona Góra. Jak doszło do przenosin do ośrodka w Drzonkowie?
– Uczyłem się grać w tenisa stołowego w rodzinnym Serocku w powiecie legionowskim od starszego brata Kamila. Jego najlepszym wynikiem było 3 miejsce w Mistrzostwach Mazowsza Kadetów. Mieliśmy w domu stół pingpongowy i na nim codziennie graliśmy. Dalej jest w garażu i czeka aż znów zagramy. Jednym z trenerów w miejscowym klubie Sokół był Marek Stamirowski, którego brat Krzysztof występuje w Palmiarni Zielona Góra i to właśnie za ich sprawą znalazłem się w Drzonkowie. Mając 10 lat po raz pierwszy pojechałem obejrzeć zielonogórski ośrodek, rodzice aż tak bardzo nie protestowali, bowiem wiedzieli, że bardzo chcę zostać tenisistą stołowym. Spodobało mi się w Drzonkowie, i miejsce do podnoszenie swych umiejętności sportowych, i kadra trenerska na czele z Lucjanem Błaszczykiem i Andrzejem Kopeckim.
Lucjan Błaszczyk to jeden z najwybitniejszych zawodników w historii krajowego tenisa stołowego.
– Oczywiście wiedziałem kim jest Lucjan Błaszczyk, a w bezpośredniej rozmowie okazał się bardzo otwartym i pomocnym człowiekiem, zachęcał mnie do przenosin pod ich skrzydła trenerskie. Oprócz spraw typowo taktycznych i technicznych, często zwraca uwagę na pozytywne nastawienie. Sport ma sprawiać przyjemność, a denerwowanie się przy stole nic nie pomoże. W ogóle trenuję już 8 lat, od początku zafascynowałem się tenisem stołowym. Dla mnie jest ważne, że to dyscyplina indywidualna, w której wszystko zależy od siebie, a nie od drużyny.
Jak łączysz naukę z uprawianiem sportu?
– Uczęszczam do Zespołu Edukacyjnego nr 4 w Zielonej Górze. Szkoła umożliwia mi trenowanie w godzinach porannych i popołudniowych. Wielkim atutem ośrodka w Drzonkowie jest zakwaterowanie i trenowanie w jednym miejscu. Wystarczy, że zejdę po schodach i już jestem na sali, a pierwszy trening mam od 7 do 9 rano. Nie muszę tracić czasu na dojazdy, tylko skupić się na pracy treningowej. Grupę mamy mocną, bowiem ćwiczymy z pierwszoligowym składem, w którym są Kamil Nalepa, Igor Misztal czy Łukasz Wachowiak.
Do szkoły mam bardzo blisko, raptem 5 minut spaceru, a po zakończeniu lekcji zaplanowany jest drugi trening w godz. 16-18. W sumie codziennie ćwiczę po 4 godziny. Większość zawodników w grupie treningowej to gracze ofensywni, ale mamy też obrońcę Łukasza Dzikowskiego. Moja gra opiera się na dobrym serwisie i odbiorze, a także umiejętności wykorzystania siły przeciwnika, tzn. staram się sporo blokować.
Co zaliczysz do swych najważniejszych osiągnięć?
– W 2017 roku zwyciężyłem w Mistrzostwach Polski Młodzików w singlu, pokonując w finale Mateusza Żelęgowskiego, mojego rówieśnika, obecnie grającego w innym zespole z Zielonej Góry w 2 lidze. W drużynówce wywalczyłem złoty medal w duecie z Damianem Gruszką. Sukcesy odnoszę także w Grand Prix Kadetów. Niedawno wygrałem turniej w Krakowie. W finale okazałem się lepszy od Alana Kulczyckiego. Wcześniej pokonałem w finale tego samego turnieju Dawida Kosmala.
Wkrótce wystąpisz w World Cadet Challenge – nieoficjalnych Mistrzostwach Świata Kadetów w Cetniewie. Jakie jest twoje doświadczenie międzynarodowe?
– Niedawno uczestniczyłem w turnieju ITTF World Tour w chorwackim Varażdinie, gdzie z Miłoszem Redzimskim zajęliśmy 2 miejsce w grze podwójnej. W półfinale wygraliśmy z Chińczykami Chen Yuanyu i Yang Qulong 3:0, a w finale przegraliśmy z innym chińskim duetem Lin Shidong i Zhang Minghao 0:3. W singlu pokonałem m.in. Tajwańczyka Chen Yen-Tinga 3:0, a w ćwierćfinale przegrałem z Chen Yuanyu 0:3. Myślę, że większej różnicy między nami Polakami a Azjatami nie było, może oni grają pewniej, zwłaszcza stroną forhendową, a to wynika z większego wytrenowania.
Jakim wyzwaniem są Mistrzostwa Świata Kadetów w Polsce?
– To najważniejszy turniej w jakim dotychczas występowałem i chciałbym zaprezentować się z jak najlepszej strony. Uważam, że dobrym pomysłem jest losowanie mikstów pomiędzy zawodniczkami i zawodnikami z innych drużyn i kontynentów. Generalnie w takich zawodach wynik może być sprawą drugorzędną, ponieważ jesteśmy bardzo młodymi zawodnikami. Liczy się dyspozycja, pokazanie tego, co już umiemy. W deblu z Miłoszem jesteśmy pozytywnie nastawieni po ostatnim sukcesie w Chorwacji.