„Początek sezonu w wykonaniu Marka Badowskiego jest świetny, gra bez obciążeń, a dodatkowo lepiej, że o wszystkim nie wie…” – powiedział trener reprezentacji tenisistów stołowych Tomasz Krzeszewski o 22-letnim zawodniku Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki.

Dwukrotny wicemistrz Polski w singlu (2017, 2018) był najlepszym graczem biało-czerwonych podczas drużynowych mistrzostw Europy w Nantes. Jego zwycięstwa decydowały o wygranych z Serbią i Belgią po 3:2 w rundzie grupowej; po tej fazie turnieju miał bilans 4-0. Z kolei w ćwierćfinale z Francją wygrał z wicemistrzem Europy z 2016 roku Simonem Gauzym. Później przegrał zaś ze złotym medalistę ME sprzed trzech lat Emmanuelem Lebessonem.

– Wielu trenerów innych reprezentacji podchodziło do mnie po porażce z Francją i gratulowało niesamowitej postawy chłopaków, którzy walczyli o każdą piłkę. Pokazaliśmy bardzo agresywny pingpong i niewiele zabrakło do medalu. Żałuję, że Badowskiemu nie udało się triumfować w czwartym secie z Lebessonem, ponieważ – o tym jestem przekonany – w piątym znalazłby takie nastawienie psychiczny, które pozwoliłoby mu „wrócić” wszystkie piłki na drugą stronę – ocenił szkoleniowiec.

Krzeszewski bardzo chwalił Badowskiego, który wraz z Jakubem Dyjasem (brązowy medalista ME 2016 w grze pojedynczej) tworzy dwójkę podstawowych zawodników kadry narodowej.

– Zagraliśmy wspaniały turniej, a to też dlatego, że Kuba z Markiem rywalizowali bez obciążeń. Już samo wyjście z grupy było sukcesem. Badowski pokazał, że może być liderem reprezentacji razem z Dyjasem. Inna sprawa, że szukamy trzeciego zawodnika pod kątem kwalifikacji olimpijskich. Mamy dwóch młodych i perspektywicznych – Samuela Kulczyckiego i Macieja Kubika, lecz zawody we Francji potwierdziły jak duża jest różnica między grupą juniorską a seniorską. Przed obydwoma wiele pracy, choć najważniejsze, że zmierzamy w dobrym kierunku i budujemy drużynę, która za kilka lat ma być jedną z najlepszych w Europie – wskazał.

Trener wrócił także do sytuacji z meczu z Belgią, kiedy po wygranej grze Dyjasa był wynik 2:2 i Polacy mieli zapewniony awans do „ósemki”. W ostatnim pojedynku Badowski pokonał Florenta Lambieta 3:2.

– Już po zwycięstwie Kuby mieliśmy zagwarantowany ćwierćfinał, miałem policzone sety i byłem tego pewny, ale nie mówiłem Markowi. Nie chciałem, aby czuł, że jego mecz nie jest o stawkę. Później Badowski przyznał, że domyślał się, jaka jest sytuacja… Bardzo zależało mi, abyśmy jako zespół wygrywali całe mecze, bo o to chodzi w turniejach drużynowych. Porażka z Belgią 2:3 też nam dawała promocję, ale nie cieszyłbym się tak bardzo jak po dwóch zwycięstwach – dodał Krzeszewski.

Niemal prosto z DME Badowski udał się z Dartomem Bogorią na inaugurację superligi. W Lęborku mistrzowie Polski wygrali z beniaminkiem Poltarex Pogonią 3:2, a kadrowicz zdobył dwa punkty – w singlu wygrał z Koreańczykiem Park Chan-Hyeokiem, a deblu w parze z Czechem Pavlem Siruckiem pokonali Marka Prądzinskiego i Adama Dosza 2:1.

W czwartek mazowiecki zespół poleciał na Azory na spotkanie 1. kolejki Ligi Mistrzów – w piątkowy wieczór Badowski z Siruckiem i Grekiem Panagiotisem Gionisem walczyć będą z GDCS Juncal. Powrót w sobotę, zaś w niedzielę mecz z Dekorglassem Działdowo w drugiej serii superligi w ramach „Pingpongowego Narodowego” na reprezentacyjnym obiekcie w Warszawie.