„Pierwsze mecze rozgrywałem w maleńkiej Stanicy, ale prawdziwą karierę zacząłem w Gliwicach. W barwach AZS zdobywałem medale mistrzostw świata, Europy i Polski” – mówi Stefan Dryszel, jeden z najwybitniejszych tenisistów stołowych w kraju.

Od 11 do 15 marca w Arenie Gliwice rozgrywany będzie turniej ITTF Challenge, zaliczany do kwalifikacji olimpijskich. Wystąpi ponad 200 zawodniczek i zawodników, w tym wszyscy najlepsi biało-czerwoni na czele ze złotym medalistami 88 IMP Natalią Bajor i Jakubem Dyjasem.

„Obsada nie jest super mocna, choć nie brakuje niezłej klasy pingpongistów, zwłaszcza z Europy. Przydałoby się, aby nasi reprezentanci odegrali wiodące role w Gliwicach, także ze względu na ranking olimpijski. Drużyna kobiet zapewniła sobie awans na igrzyska, zaś mężczyźni wciąż walczą o dwa miejsca w turnieju gier pojedynczych w Tokio. Obecność w finale ITTF Challenge gwarantuje niezłą zdobycz punktową, więc jest o co walczyć. To większy bonus niż za odpadnięcie w kwalifikacjach World Touru” – stwierdził dyrektor sportowy Polskiego Związku Tenisa Stołowego.

Stefan Dryszel zwrócił uwagę także na ubiegłoroczne bardzo dobre występy m.in. Jakuba Dyjasa i Marka Badowskiego w ITTF Challenge. W minionym sezonie Jakub Dyjas osiągnął finał w słoweńskiej miejscowości Otocec, a Marek Badowski powtórzył jego sukces w Polish Open w hali COS „Cetniewo” we Władysławowie.

„Dyjas bardzo dobrze zagrał w mistrzostwach kraju w Białymstoku. Ważne, aby zdrowie mu dopisało, bowiem na Podlasiu uskarżał się na pewne dolegliwości, a wówczas będzie wśród faworytów turnieju w Gliwicach. Zresztą podobnie jak Badowski, którego stać na bardzo dobre wyniki międzynarodowe. Nie powiodło mu się w Katarze, ale na Śląsk przyjedzie mocno zdeterminowany. Za kilka tygodni naszą reprezentację czekają europejskie kwalifikacje indywidualne do igrzysk, a potem światowe w Dausze” – przyznał.

Dla Stefana Dryszela, byłego zawodnika kadry narodowej i później selekcjonera reprezentacji, ITTF Challenge w Gliwice ma szczególne znaczenie. Pochodzi z miejscowości Stanica koło Gliwic, zaś w AZS Politechnika Śląska rozpoczęła się jego kariera.

„Pierwsze mecze przeciwko kolegom ze wsi i szkoły rozgrywałem w maleńkiej Stanicy. Stół był ustawiony w świetlicy +Ruchu+, gdzie pracowała moja mama, a ja odbijałem tam piłeczkę ze starszym bratem i kolegami. Pierwsze poważne sukcesy odniosłem już w barwach gliwickiego AZS. W 1972 i 1973 roku zostałem mistrzem Polski, a szczególnie ucieszył drugi tytuł, wywalczony w Gliwicach. W pierwszym finale rywalem był Kolarski z Krakowa, a w drugim pokonałem m.in. Leszka Kucharskiego i w finale Tadka Klimkowskiego” – przypomniał Dryszel.

Co ciekawe, ze Stanicy pochodzi również Waldemar Matysik, 55-krotny reprezentant Polski w piłce nożnej.

„Waldek jest ode mnie trzy lata młodszy, ale pamiętam nasze mecze na boisku piłkarskim. To były czasy, kiedy popołudniami wszyscy razem się spotykali i grali. Później w tym samym czasie wyjechaliśmy do Francji, on do Auxerre, ja do Roncq. Kiedyś załatwił mi bilety na mecz w Lille, gdzie przyjechała jego drużyna. Niestety, potem kontakt się urwał” – dodał.

Ale zanim zaczęły się występy Stefana Dryszela we Francji i Niemczech, wiele sezonów spędził we wspomnianym AZS Gliwice.

„Wchodziłem do zespołu, w którym byli Woźnica, Skibiński i Waldowski. To była bardzo mocna drużyna i w tym składzie sięgnęliśmy po mistrzostwo Polski, ogrywając gdańszczan z Andrzejem Grubbą, Leszkiem Kucharskim, Andrzejem Jakubowiczem i Tadkiem Klimkowskim. Później AZS Gdańsk niepodzielnie panował w ekstraklasie, zdobył też Puchar Europy w 1985 roku, ale udało się nam przerwać ich hegemonię w sezonie 1986/87. Oni byli już bez Grubby, a u nas Mnich, Molenda, Pierończyk i ja. Sukces był ogromny, dla mnie tym cenniejszy, gdyż jako złoty medalista żegnałem się na wiele lat z Gliwicami i polską ligą. Trenerem był Kornel Kubaczka, któremu pomagał Wojciech Waldowski. Do dawnego klubu wróciłem w połowie lat 90., byłem grającym szkoleniowcem, ale krótko, gdyż wkrótce objąłem seniorską reprezentację” – przypomniał medalista drużynowych MŚ (brąz 1985) i ME (srebro 1984, brąz 1986).

W 1975 roku w Gliwicach odbyły się mistrzostwa Polski, w tym mieście rozgrywane były mecze Pucharu Europy tenisistów stołowych. Lecz dopiero teraz wraca ping-pong w międzynarodowym wydaniu.

„Po wielu chudych latach widać, że Gliwice i Śląsk rosną w siłę w tenisie stołowym. W poprzednim roku zorganizowano tutaj mistrzostwa kraju seniorów, a w kwietniu odbędą się mistrzostwa Polski juniorów. W przyszłym tygodniu zaś przyjadą zawodnicy i zawodniczki z całego świata na ITTF Challenge. Odradza się także klubowy ping-pong w Gliwicach za sprawą KTS, który gra w pierwszej lidze i ma swoją akademię” – dodał Stefan Dryszel, wybrany najlepszym zawodnikiem z okazji 70-lecia Śląskiego Związku Tenisa Stołowego.