Mistrz Polski w deblu Jakub Perek niespodziewanie dotarł do finału Grand Prix w Zawierciu. „Nadal potrafię wygrywać z „superligowcami” – powiedział zawodnik 1-ligowej Warty Kostrzyn, który pokonał Marka Badowskiego i Konrada Kulpę, aktualnego i byłego wicemistrza kraju.

– Dramatyczny przebieg miał ćwierćfinał, w którym przegrywałem z Badowskim 1:3 i 7-10 w czwartym secie, ale Marek nie wykorzystał trzech meczboli, a ja odwróciłem losy spotkania i zwyciężyłem 4:3. Podobna historia miała miejsce rundę wcześniej w pojedynku Marka z Samuelem Kulczyckim. Badowski przegrywał tak jak ja z nim, lecz też potrafił triumfować w trzech ostatnich setach. Na tym polega sport – powiedział Perek, który specjalizuje się w grze podwójnej; w marcu sięgnął po złoto MP w parze z Tomaszem Lewandowski, a wcześniej był mistrzem kraju w mikście z Magdaleną Sikorską.

W finale turnieju w Zawierciu przegrał z graczem FC Saarbruecken Patrykiem Zatówką 1:4.

32-letni Perek łączy pingpongowe treningi z pracą jako zawodowy żołnierz w Sulechowie (wcześniej w Lęborku). W przeszłości występował w miejscowej Poltarex Pogoni, a obecnie walczy z Wartą Kostrzyn nad Odrą o powrót do LOTTO Superligi.

– W pierwszej rundzie wygraliśmy wszystkie dziewięć meczów, a mój indywidualny bilans to 15 zwycięstw i trzy porażki. Ale do awansu droga jeszcze daleka. Cieszy mnie udany występ w Grand Prix, bo to forma sprawdzenia siebie, możliwość zagrania z zawodnikami z LOTTO Superligi. Chciałbym w barwach Warty wrócić do elity – dodał.

W niemieckiej Bundeslidze, przy stanie 2:2, wprowadzono debla jako finałową grę. Czy to byłoby dobry pomysł na ostatni pojedynek w polskiej LOTTO Superlidze?

– Jak najbardziej jestem za taką zmianą w krajowej elicie, w pierwszej lidze debel dostarcza dodatkowych emocji. Ciekawe byłoby rozwiązanie z dwoma Polakami w składzie. W kilku klubach młodzi Polacy mają możliwość ogrywania się w tej silnej, jednej z najlepszych lig w Europie. Uważam, że duża liczba obcokrajowców, zwłaszcza Azjatów, owszem podnosi poziom ligi, ale czy jest to korzystne dla naszego pingpongowego środowiska? Niekoniecznie. Azjaci powinni być zgłaszani głównie przez kluby z aspiracjami na występy w europejskich pucharach – stwierdził.