– Miałem wielką szansę na medale Mistrzostw Świata, najpierw w juniorach z Patrykiem Chojnowskim i później w seniorach z Katarzyną Grzybowską-Franc – mówi Paweł Fertikowski, jeden z najlepszych naszych tenisistów stołowych ostatnich lat, który z powodu problemów zdrowotnych musiał przedwcześnie zakończyć sportową karierę.

Urodzony w 1990 roku Paweł Fertikowski pochodzi ze Złotowa w Wielkopolsce, a w miejscowej Sparcie jego pierwszym trenerem był Henryk Rogala. Grać w tenisa stołowego uczył się także w rodzinnym domu od swojego ojca. W wieku 12 lat wyjechał trenować do ośrodka w Drzonkowie. Mając niecałe 14 lat odniósł pierwszy sukces, jako zawodnik ZKS Zielona Góra, zdobywając na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży – Mistrzostwach Polski Kadetów 2004 w Gnieźnie srebro w deblu z Maciejem Karmolińskim i brąz w mikście z Eweliną Krawczuk. O swojej karierze opowiadał podczas internetowego czatu Lotto Superligi.

– W karierze międzynarodowej 2-krotnie byłem bardzo blisko wywalczenia medalu Mistrzostw Świata. Najpierw w 2008 roku w Madrycie z Patrykiem Chojnowskim graliśmy w ćwierćfinale debla przeciwko Koreańczykom Lee Sang Su/Seo Hyun Deok. Wygraliśmy trzy pierwsze sety i tylko jednego brakowało do upragnionego podium. W czwartym doszliśmy rywali na 10:10 po 3 zwycięskich akcjach z rzędu, ale przegraliśmy. W 5 secie prowadziliśmy 5:1, lecz też lepsi byli Azjaci, którzy wygrali cały mecz. W ogóle mieliśmy świetną reprezentację, atmosfera była znakomita… Patryk, Mateusz Gołębiowski, Piotrek Chodorski i ja – powiedział Paweł Fertikowski.

Pięć lat później Paweł Fertikowski i Katarzyna Grzybowska (dziś dwojga nazwisk Grzybowska-Franc) osiągnęli 1/8 finału MŚ w grze mieszanej w Paryżu. Wygrywali wtedy z tak mocnymi duetami jak Rumuni Elizabeta Samara i Andrei Filimon oraz Niemcy Petrissa Solja i Patrick Franziska. Przegrali dopiero z Chińczykami Rao Jingwen/Wang Liqin.

– Prowadziliśmy 1:0 i 2:1, a w 5 secie prowadziliśmy 10:8, by przegrać 10:12. Niewiele zabrakło do wyjścia na prowadzenie 3:2 w tej grze o ósemkę Mistrzostw Świata – mówił wychowanek Sparty Złotów.

Dwa lata później w chińskim Suzhou polski mikst odniósł 4 zwycięstwa i doszedł do 1/4 finału MŚ. Rywalami w najważniejszym spotkaniu byli reprezentanci Hongkongu Doo Hoi Kem i Wong Chun Ting, którego później Paweł Fertikowski spotkał w Dekorglassie Działdowo.

– To był bardzo stresujący mecz, mieliśmy świadomość, że mamy szansę na medal, bo tworzymy świetny duet. Znakomicie razem się dogadywaliśmy i byliśmy bardzo groźni dla wszystkich. Mieliśmy już doświadczenie z pierwszego udanego turnieju w grze mieszanej rangi MŚ. W dwóch pierwszych setach prowadziliśmy, ale końcówki przegrywaliśmy na przewagi do 10 i 12. Czułem, że jest to jedyna taka okazja na wielki sukces, chyba jednak stres wziął górę. Ale trzeba docenić ten bardzo dobry wynik, byliśmy w najlepszej ósemce na świecie – dodał Paweł Fertikowski.

W polskiej Lotto Superlidze odnosił sukcesy z Dartomem Bogorią Grodzisk Maz. i Dekorglassem Działdowo. Z mazowieckim klubem 2 razy zdobył mistrzostwo kraju, a z obydwoma sięgał po medale w pozostałych kolorach. Z Dekorglassem zdobył Puchar ETTU, drugi najważniejszy w Europie. Dziś ma już za sobą pracę trenerską z zawodnikami i zawodniczkami tych klubów. Być może na stałe zajmie się pracą szkoleniową w polskim tenisie stołowym.

– Do tej pory najlepiej czułem się prowadząc bardziej zaawansowanych. Gdybym miał wybór to zdecydowałbym się na taką grupę. Lubię pomagać, lubię naprawiać, wydobywać potencjał z zawodnika. Chociaż muszę przyznać, że pracowałem też z grupą amatorską i miałem obawy, czy podołam, a tymczasem szybko nawiązaliśmy dobre relacje i czułem się świetnie. Na pewno na razie nie widziałbym się w roli menedżera, który tylko kompletuje skład, ale nie wie jak np. zagraniczny zawodnik na co dzień trenuje. Spotykanie się tylko na meczach nie interesuje mnie. Taka rola najmniej byłaby zadowalająca, jeśli już zdecydowanie bardziej wolałbym być trenerem-menedżerem. Chcę pracować na sali, obserwować postępy tenisistów stołowych – przyznał.