– Po przegranych meczach o złoto jest niedosyt, ale występ w dwóch finałach Indywidualnych Mistrzostw Polski to dla mnie duży sukces – mówi Marek Badowski (Dartom Bogoria Grodzisk Mazowiecki), który wywalczył srebrne medale w grze pojedynczej oraz mieszanej z Natalią Bajor (AZS UE Wrocław).

– Chciałbym zwyciężyć w obydwu konkurencjach, ale wiem, że jak na to, ile trenowałem w tym sezonie, a szczególnie od nowego roku, to są dobre rezultaty – powiedział Marek Badowski, który od dłuższego czasu boryka się z problemami zdrowotnymi i miał kilka przerw w treningach.

W singlu po raz 3 został wicemistrzem kraju, poprzednio w 2017 i 2018 roku. Tak jak 4 lata temu, mecz o tytuł przegrał z Jakubem Dyjasem (Dekorglass Działdowo).

– Myślę, że 3 set był przełomowy. Szkoda wypuszczonej końcówki, bo już łapałem dobry rytm i czułem grę – przypomniał Marek Badowski przełomowy moment spotkania – przy stanie 1:1 prowadził 10:5, a przegrał 10:12.

W finale w mikście Marek Badowski i Natalia Bajor przegrali z Maciejem Kubikiem (Dekorglass Działdowo) i Katarzyną Węgrzyn (AZS UE Wrocław) 2:3, mimo że wygrywali 2:0.

– Gdyby coś się działo z nogą, to planowałem, że najwyżej przyjadę do Częstochowy na samą grę mieszaną. Nie chciałem „wystawić” Natalii w ostatniej chwili. Dlatego w razie czego odpuściłbym singla. A występu w deblu nie brałem pod uwagę. Podczas turnieju ze zdrowiem było wszystko w porządku, aczkolwiek fizycznie na pewno nie byłem gotowy do tak długich zawodów. Miałem sporo dolegliwości bólowych mięśniowych, przeciążeniowych – wyjaśnił reprezentant Biało-Czerwonych.

Opowiadając o sytuacji zdrowotnej, Marek Badowski mówił: – Monitorowaliśmy sytuację na bieżąco, ale też nie było konkretnego terminu, w którym uznaliśmy w klubie, że na pewno zagram w 90. IMP. Trenuję regularnie od około 2,5-3 tygodni, było wszystko dobrze, dlatego postanowiłem, że zagram w dwóch konkurencjach.

W grze pojedynczej pokonał m.in. obrońcę Jakuba Folwarskiego (Polonia Bytom) 4:0, Macieja Kubika 4:0 i w półfinale swojego kolegę klubowego, Wicemistrza Świata kadetów Miłosza Redzimskiego 4:1.

– Jeśli chodzi o formę sportową, jest ona jeszcze daleka od mojej najlepszej. Grałem w turnieju solidnie, lecz możliwości są dużo, dużo większe i nie były to moje najlepsze mecze – ocenił.

A o poszczególnych spotkaniach powiedział: – Kuba Folwarski jest u nas w grupie w Grodzisku Mazowieckim na stałe, więc dużo z nim trenuję. Nie mogę stwierdzić, że obrońcy nie są dla mnie problemem. W tym sezonie w superlidze przegrałem zarówno z Kubą, jak i z Kang Dongsoo. Dlatego bardzo mnie cieszy zwycięstwo z Kuba w Częstochowie. Byłem bardzo dobrze przygotowany i nastawiony do tego meczu, bo wiedziałem jak groźny potrafi być Jakub Folwarski. A co spotkania z Miłoszem, obaj się bardzo dobrze znamy. Jest zawodnikiem grającym na dobrym poziomie i z takimi nigdy nie jest łatwo.

Podsumowując swój występ Marek Badowski podkreślił: – Generalnie sposób na cały turniej był taki, żeby cieszyć się z tego, że mogę grać, żeby mieć z tego frajdę. Tak ustaliliśmy z panią psycholog, z którą współpracuję, i z trenerem. Oczywiście miałem taktykę na każdego przeciwnika, na Maćka też, ale kluczem było spokojne granie i radość z gry.