– Zdecydowanie to była dla mnie trudniejsza gra niż poprzednie, m.in. z Patrickiem Franziską i Kayem Stumperem, bo wracam jeszcze do formy po chorobie. Po przerwie trenowałem dopiero 2 tygodnie – mówi Maciej Kubik (TTC Zugbrücke Grenzau), który w tym sezonie Bundesligi pokonał kolejnego reprezentanta Niemiec, tym razem Kiliana Orta (TSV Bad Königshofen).

Zawodnik polskiej kadry narodowej prowadził 1:0, 2:1, a w 4 secie był bliski przypieczętowania sukcesu. To się nie udało, a spore problemy miał w ostatnim. Na szczęście przetrwał trudne, a nawet bardzo trudne chwile i wyszedł zwycięsko z ciężkiego pojedynku.

– Miałem 2 piłki meczowe w czwartym secie. W piątym zaś przegrywałem 2:7, ale powoli zacząłem doganiać, a potem obroniłem 4 piłki meczowe przy 7:10 oraz 10:11. Ort to bardzo dobry zawodnik, który świetnie gra taktycznie i jest silny mentalnie. Dałem z siebie 100 procent, żeby wygrać ten mecz – zaznaczył Maciej Kubik.

Rok zaczął się dla niego źle, bowiem z powodu zapalnie oskrzeli nie zagrał w meczach Polaków z Duńczykami (2-krotnie) i Portugalią (raz) w eliminacjach Drużynowych Mistrzostw Polski, a także nie mógł pojechać na turnieje WTT do Kataru. Wrócił do gry dopiero na pojedynek ze słynnym Timo Bollem (0:3).

– W grze z Timo Bollem jeszcze byłem za słaby fizycznie i on to w pełni wykorzystywał. Brakowało mi ogrania i treningu, a żeby pokonać Bolla trzeba zagrać świetny mecz i popełnić mało błędów – podkreślił Maciej Kubik.

W lutym 20-letniego pingpongistę czeka jeszcze kilka wyzwań w lidze i turniejach. – W niedzielę gramy mecz ligowy z Mühlhausen, potem pierwszy Feeder i następnie spotkanie Bundesligi z Werderem Brema, a po nim drugi Feeder w Düsseldorfie – dodał Polak.

Od tego sezonu Maciej Kubik gra w barwach Grenzau, klubu stworzonego blisko 70 lat temu przez Manfreda Gstettnera. Dziś prowadzi go jeden z synów.

– Na mecz z Saarbrücken i Düsseldorfem była pełna hala, ale na każdy mecz przychodzi dużo kibiców. Pan Manfred Gstettner przychodzi na mecze, nawet czasami bywa na spotkaniach wyjazdowych – stwierdził Maciej Kubik.