„W 2004 roku w Atenach przecierałem szlaki polskim wózkarzom w tenisie stołowym. Trzecia paraolimpiada – w Tokio – nie jest kresem moich marzeń” – powiedział medalista indywidualnych i drużynowych mistrzostw Europy niepełnosprawnych Rafał Lis.

41-letni Rafał Lis był pierwszym reprezentantem Polski w ping-pongu na wózkach, który zagrał na igrzyskach paraolimpijskich. Kolejni zawodnicy uzyskali kwalifikację aż 12 lat po nim. W Rio de Janeiro on też startował, a obecnie walczy o bilet do Japonii. Od 20 do 22 lutego Lis zagra w ITTF Fa20 Para Polish Open we Władysławowie, a w marcu czekają go turnieje w Hiszpanii, we Włoszech i Jordanii.

„Na Paraolimpiadę w Atenach zakwalifikowałem się rzutem na taśmę. Cieszę się, że wygrałem tam jeden pojedynek, w drugim prowadziłem z medalistą mistrzostw Europy, ale przegrałem. Z czasem w kraju i na świecie pojawiło się coraz więcej osób grających na wózkach, poziom systematycznie rósł, ale dopiero w 2016 roku nasza reprezentacja pojechała do Rio, w składzie z Rafałem Czuperem, Krzyśkiem Żyłką, Dorotą Bucław, Maćkiem Nalepką i moją osobą. W Brazylii pokonałem trzeciego na świecie Koreańczyka, a w ćwierćfinale uległem rywalowi z Turcji 2:3, mimo że było 2:1 dla mnie. Wierzę, że na Tokio nie poprzestanę” – stwierdził Lis.

Tenisista stołowy pochodzący z miejscowości Kotarwice w gminie Kowala niedaleko Radomia w latach 90. w wypadku stracił obie nogi, a także część dłoni. Od ponad 20 lat uczestniczy w pingpongowych zmaganiach niepełnosprawnych.

„Z najważniejszych osiągnięć, w ubiegłym roku w Helsingborgu zdobyłem brąz mistrzostw kontynentu w singlu oraz srebro w zawodach drużynowych. Sezon wcześniej osiągnąłem ćwierćfinał indywidualnych mistrzostw świata. Z Kolei w 2017 roku wywalczyłem dwa brązowe krążki ME. W turniejach międzynarodowych zwyciężałem m.in. dwukrotnie w Chinach” – przyznał zawodnik grający w klasie 4.

Rafał Lis przyznał, że do najtrudniejszych rywali należą reprezentanci Turcji Nesim Turan i Abdullah Ozturk.

„Kadra narodowa tego kraju ma bardzo dobre codzienne warunki do pracy, pingpongiści są skoszarowani gdzieś koło Ankary i mogą skupić się tylko na treningach. Z Turan przegrałem o wejście do półfinału na igrzyskach w Rio, zaś Ozturk jest najlepszym zawodnikiem w naszej grupie. Zazwyczaj jest tak, że prowadzę z nimi, nawet 2:0, jak rok temu w Cetniewie, lecz ostatecznie oni są górą. Wierzę, że to się zmieni w przypadku gier z Nesimem. Poza zasięgiem jest Abdullah” – dodał.

Polak podkreślił też pozytywne zmiany zachodzące w sporcie osób niepełnosprawnych.

„Jeśli chodzi o możliwości rozwoju, mogę być zadowolony. Dzięki pomocy różnych instytucji, w tym Polskiego Związku Tenisa Stołowego, mogę spokojnie przygotowywać się na zgrupowaniach do poszczególnych zawodów, mam zabezpieczone też sprawy finansowo-sprzętowe. Świetnie układa się współpraca z prezesem Startu Gdańsk Eugeniuszem Grabowskim i trenerem Ernestem Gardynikiem, a poza nimi wspiera mnie mnóstwo osób, na czele ze szkoleniowcem reprezentacji Andrzejem Ochalem. Pamiętam stare czasy i te całkiem nieodległe. Wiele zmieniło się na plus” – dodał tenisista stołowy Stowarzyszenia Sportowo-Rehabilitacyjnego Szansa-Start Gdańsk.

Rafał Lis jest już w Cetniewie, gdzie przygotowuje się do Międzynarodowych Mistrzostw Polski.

„Tym razem zagram tylko w singlu, bo chcę skoncentrować się na utrzymaniu bezpiecznej pozycji w rankingu światowym. Nie odpuszczę też trzech zagranicznych imprez w marcu, ponieważ nie chciałbym na finiszu kwalifikacji dowiedzieć się, że zabrakło mi kilku punktów. Mam nadzieję, że zwyciężę w Cetniewie, jestem rozstawiony z nr 1, a najgroźniejszych rywali mam ze Słowacji, Francji i Chorwacji. Z ostatniego wyjazdu, z Ammanu, wracam 26 marca o godz. 17.55, a już dwie godziny później lecę zagrać w lidze austriackiej” – powiedział.

W Austrii i Niemczech odbywają się rozgrywki ligowe w tenisie stołowym na wózkach, a Lis występuje w austriackiej ekstraklasie w barwach drużyny z Linzu.

„W ubiegłym roku zdobyliśmy tytuł mistrzowski. Indywidualnie też mi nieźle idzie, bowiem od dwóch czy trzech lat nie przegrałem ani jednego pojedynku. W składzie każdego zespołu może być jeden obcokrajowiec, dlatego muszę trzymać formę, a co do częstych podróży – przyzwyczaiłem się i polubiłem samoloty oraz pociągi” – zakończył.