– Moje obydwie drużyny spadły do pierwszej ligi, lecz znów chciałbym awansować z pingpongistkami i pingpongistami TTC Schulen do superligi – mówi Jerzy Janik, zawodnik i trener tenisa stołowego, który mieszka od 30 lat w Belgii.

Występował m.in. w Motorze Lublin i Włókniarzu Łódź, gdzie stawiał pierwsze kroki w pracy szkoleniowej. W jego zespole był m.in. Tomasz Krzeszewski, obecny selekcjoner reprezentacji biało-czerwonych. Później Janik przeniósł się do Belgii i grał TTC Hasselt i TTC Schulten. Z tymi klubami związany jest także jako trener.

– Dziesięcioletnia praca przyniosła efekty i w ubiegłym roku z żeńską i męską drużyną wywalczyliśmy awans do superligi. Wszyscy podopieczni są wychowankami TTC Schulten, większość to studenci, w tym mój 23-letni syn Maksymilian, a trenują wieczorami trzy razy w tygodniu. Z powodu koronawirusa sezon ligowy został przedwcześnie zakończony, ale to nie był powód naszych spadków. Po prostu nie byliśmy wystarczająco mocni. Mam jednak wielką nadzieję, że ponownie oba zespoły znajdą się jeszcze w elicie – stwierdził Jerzy Janik.

Jak zaznaczył, w pierwszych latach w Belgii w superlidze w Hasselt grał wspólnie z Andrzejem Jakubowiczem. To pingpongista, który tworzył niezapomnianą reprezentację biało-czerwonych z Andrzejem Grubbą, Leszkiem Kucharskim, Stefanem Dryszelem.

Co ciekawe, wcześniej w barwach TTC Hasselt grali też: żona i starszy syn Janika – Ewa i Aleksander. Najstarszy z rodziny Jerzy Janik jako trener prowadził jeszcze dwie belgijskie ekipy: Alken (tam mieszkają, 10 km od Hasselt) i St. Truiden. Od lat łączy pracę w tenisie stołowym z obowiązkami programisty maszyn CNC (frezarek, tokarek), jest kierownikiem działu.

– W TTC Hasselt spędziłem aż 19 lat jako zawodnik i trener. Niestety, oni też się nie utrzymali, mimo wzmocnień. Uplasowali się na dziewiątej pozycji, oczko przed nami. A z kolei na ósmym miejscu sezon zakończył słynny przed laty Royal Charleroi Villette, zdobywca Ligi Mistrzów, który miał w składzie gwiazdy ping-ponga. Skończyły się wielkie pieniądze i nie ma wielkiego sportu – przyznał Jerzy Janik.

Polski szkoleniowiec przypomniał, że z TTC Hasselt sięgnął po wicemistrzostwo kraju kobiet, a z pingpongistami dotarł do finału Pucharu Belgii. – W sezonie, w którym zajęliśmy drugie miejsce, byłem asystentem Andrzeja Domicza, który niewiele wcześniej prowadził żeńską kadrę narodową Polski. Z Andrzejem współpracowałem bardzo długo, najpierw jako zawodnik Włókniarza, a następnie po latach w Belgii. Wiele się od niego nauczyłem. A co do finału męskich rozgrywek pucharowych, naszym rywalem był słynny klub z Charleroi, w składzie z Primoracem czy Saive’em.

Jerzy Janik planuje wkrótce zakończenie pracy szkoleniowej w Schulten. – Jak wspomniałem, chciałbym znów świętować dwa awanse w jednym roku, ale być może nie będzie to już możliwe ze mną na ławce trenerskiej. Właśnie dostałem wiadomość, że kobiecy zespół TTC Schulen nie zostanie zgłoszony do nowego sezonu, bowiem dwie zawodniczki mają plany macierzyńskie. A jeśli chodzi o obecne życie w czasie pandemii koronawirusa, jest podobne do tego w ojczyźnie. W Belgii też są pozamykane hale sportowe, nie ma treningów, meczów itd. Ale prywatnie możemy spacerować, biegać, jeździć na rowerze, choć wszystko maksimum w towarzystwie jednej osoby. Po zakończeniu pracuj tutaj planuję powrót do Polski” – podsumował Jerzy Janik, który jest jeszcze trenerem kadry prowincji Limburgii kadetów, juniorów i młodzieżowców. Latem z belgijskimi pingpongistami zawsze trenuje w Polsce, ostatnio w Gdańsku w ośrodku PZTS.