Od meczu z Litwą rozpoczynają udział w drużynowych kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich podopieczni Tomasza Krzeszewskiego. Jeśli biało-czerwonym uda się w środowy poranek pokonać swoich rywali, to w kolejnej rundzie zmierzą się z Nigerią.

– Nie jesteśmy faworytem „naszej drabinki”. Z wyjątkiem Litwy, która w tych zawodach rozstawiona jest z jednym z ostatnich numerów, pozostałe ekipy, czyli Nigeria i Tajwan są znacznie wyżej notowane w rankingu światowym od Polski – mówi Stefan Dryszel, dyrektor sportowy Polskiego Związku Tenisa Stołowego. – Tajwan w Gondomar jest rozstawiony z numerem drugim i w swoim składzie ma rewelacyjnego Lin Yun-Ju. Także Nigeria będzie dla nas poważnym przeciwnikiem – dodał Dryszel.

W pojedynku otwierającym kwalifikacje w Gondomar, męska reprezentacja Polski zmierzy się w środę z Litwą. – Będziemy faworytami tej potyczki. Reprezentacja Litwy nie ma na swoim koncie sukcesów na zawodach rangi światowej czy europejskiej. Liderem zespołu jest występujący na co dzień w 2. Bundeslidze Medardas Stankevicius. Myślę, że starcie z Litwą będzie dobrym przetarciem dla naszych tenisistów stołowych przed ewentualnym spotkaniem z Nigerią – informuje dyrektor sportowy PZTS.

Awans z pierwszego etapu uzyska osiem drużyn. Zespoły, które zajmą miejsca w przedziale 9-16 zagrają w dodatkowym turnieju kwalifikacyjnym, z którego bilet do Tokio otrzyma tylko zwycięzca rywalizacji. – Jeśli nie uda nam się wygrać zmagań w „naszej drabince”, to musimy przynajmniej awansować do „16”. Tylko w ten sposób uzyskamy możliwość gry w dodatkowym turnieju kwalifikacyjnym. Jednak aby tak się stało, Polacy muszą pokonać zarówno Litwinów jak i Nigeryjczyków – zakończył Stefan Dryszel.