Anna Węgrzyn na III Młodzieżowych Igrzyskach Olimpijskich reprezentuje nasz kraj w turnieju tenisa stołowego. Zawodniczkę KS AZS Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu zapytaliśmy o pierwsze wrażenia z wioski olimpijskiej Buenos Aires.

– Muszę przyznać, że podoba mi się tutaj. Pokoje, w których mieszkamy są całkiem fajne, choć skromnie wyposażone, ale dla mnie to żaden problem. Coś, co trochę mnie przeraża to liczba ludzi, którzy wokół się kręcą. Osobiście wolę bardziej kameralną atmosferę, a nie cierpię na przykład tłoku w olimpijskiej stołówce. To jednak nic takiego – ważne, że sala przygotowana na nasz turniej jest w porządku i niczego w niej nie brakuje. Gospodarze przygotowali na niej cztery stoły, na których będziemy grali, ale zadbali także o przyzwoitą salę rozgrzewkową, więc nie mam prawa narzekać”.

Czy to Twoja pierwsza tak wielka impreza sportowa?

Tak, to prawda. Grałam już wprawdzie na juniorskich mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy, ale to nie to samo. Dlatego właśnie chciałabym w tych zawodach wypaść jak najlepiej. Wiadomo, że jakieś cele sobie stawiam, ale wolę ich nie zdradzać, aby przypadkiem nie zapeszyć. Postaram się tak zagrać bym sama mogła być ze swojej postawy zadowolona.

Naszej rozmowie przysłuchiwał się Leszek Kucharski – przed laty jeden z najlepszych polskich pingpongistów, reprezentacyjny partner m.in. nieżyjącego już Andrzeja Grubby, a obecnie pełniący w polskiej ekipie funkcję trenera.

– Muszę rozpocząć od tego, że jestem w nieco innej sytuacji niż Ania. Ja byłem już na trzech „dorosłych” igrzyskach olimpijskich – dwukrotnie jako zawodnik, a raz w roli trenera. Szczerze mówiąc pomysł organizowania takiej młodzieżowej imprezy bardzo mi się podoba, bo to jest jakby przedsionek do tych „prawdziwych” igrzysk i chyba dobrze jest nieco wcześniej poznać atmosferę tak wielkiego wydarzenia. Wioska zawodnicza jest tutaj prawie taka sama jak na igrzyskach olimpijskich – standardy zakwaterowania czy wyżywienia są bardzo podobne, międzynarodowe otoczenie i obecność może jeszcze nie gwiazd, lecz „gwiazdek” osiągających już sukcesy w kategoriach młodzieżowych też przypominają igrzyska, w których ja uczestniczyłem”.

No właśnie, czy w Panu przy okazji nie ożywają przypadkiem wspomnienia sprzed lat?

Hmm… To było już tak dawno, ale do olimpijskich startów w Seulu i Barcelonie zawsze powracam chętnie, choć na pewno, i to chyba już na zawsze, pozostał we mnie niedosyt, że w tej najbardziej prestiżowej imprezie nie udało mi się wywalczyć medalu…

Na co Pana zdaniem stać w Buenos Aires Anię Węgrzyn?

Oczekuję od niej ambitnej postawy i walki. Na pewno cieszyłbym się gdyby udało się jej wyjść z grupy i awansować do czołowej 16-tki zawodniczek. Myślę, że jest to w jej zasięgu, a potem to już kwestia losowania, dyspozycji dnia i kilku innych jeszcze czynników.

Czy ten turniej także – jak wiele innych imprez – zdominują Azjaci?

Tak, oni zawsze i wszędzie są bardzo mocni. Od mniej więcej 15 lat Chiny, ale także Japonia czy obie Koree dominują w światowym tenisie stołowym, tylko, że… tutaj dany kraj może wystawić tylko jedną zawodniczkę i wcale nie musi być tak, że nikt jej nie pokona. Zobaczymy zresztą jak walka przy stołach się rozwinie…