Daniel Górak, jeden z najlepszych polskich tenisistów stołowych, po dziewięciu sezonach spędzonych w Dartomie Bogorii Grodzisk Mazowiecki przeniósł się do Stella Sport La Romagne. „Z nowym klubem chcę walczyć o mistrzostwo Francji” – deklaruje 35-letni zawodnik.

Czy trudno było po tylu obfitujących w sukcesy latach rozstać się z Dartomem Bogorią?

Daniel Górak: Zarówno ja Bogorii, jak i Bogoria mi daliśmy sobie wiele. Każda historia dobiega jednak końca, a ta zakończyła się w dobrej i miłej atmosferze. To były wspaniałe lata, mnóstwo sukcesów. Cieszę się, że mogłem tam grać. Zawsze o Bogorii będę myślał bardzo dobrze i zawsze będę jej kibicował. Rozumiem argumenty klubu, chcieli postawić na młodszych zawodników. Pojawiała się propozycja z Francji i razem z małżonką postanowiliśmy wjechać.

Decyzja była pewnie o tyle łatwiejsza, że jest to dla pana powrót do tego kraju?
D.G.: Tak, Francja to nie jest dla mnie obce miejsce, bo mieszkałem tutaj przez cztery lata i grałem w Hennebont GV. Wraz z żoną przyjechaliśmy do La Romagne w sobotę, a teraz jesteśmy na etapie poszukiwania mieszkania, może nawet wynajmiemy jakiś domek. La Romagne to miejscowość na zachodzie w pobliżu Nantes, 80 kilometrów od Oceanu Atlantyckiego. W niedzielę wybraliśmy się tam na wycieczkę. To bardzo fajny region.
Poznał pan już kolegów z drużyny?
D.G.: Jest nas czterech. Oprócz mnie gra tu Chińczyk Tianyuan Chen, który mieszka we Francji już czternaście lat. To mocny zawodnik, zawsze może pochwalić się dobrym bilansem. Są też Adrian Crisan, chyba najlepszy rumuński tenisista i Francuz Brice Ollivier. Mecze, podobnie jak w Polsce, gra się do trzech wygranych pojedynków. System ligowy jest trochę inny, bo gra się tylko dwie rundy, bez play offów. Warunki do treningów są bardzo dobre. Nic, tylko ćwiczyć, a jak jest wolny czas, to jest też gdzie odpoczywać.
A jak przygotowywał się pan do sezonu przed wyjazdem do Francji?
D.G.: Przez jakiś czas przebywałem w Trójmieście i trenowałem tam z Patrykiem Chojnowskim. Ćwiczyłem tez trochę w Krakowie w Bronowiance. Potem w Zielonej Górze, skąd pochodzi moja małżonka, odwiedziłem tam Akademię Lucjana Błaszczyka. W drodze do Francji tydzień spędziłem w Ochsenhausen u Jakuba Dyjasa, z którym dwa lata temu wywalczyliśmy tytuł wicemistrza Europy w deblu. Wziąłem tam udział w dwóch turniejach, a jeden z nich wygrałem.
Jakie cele sportowe stawia sobie pan w zbliżającym się sezonie?
D.G.: Trafiłem do aktualnego mistrza Francji, a więc celem jest obrona tytułu. Z takim zamiarem się tutaj przeniosłem. Zamierzam skupić się przede wszystkim na rozgrywkach klubowych. Może wystąpię wiosną przyszłego roku w mistrzostwach Polski. W mistrzostwach Europy nie zagram. Kadra została odmłodzona, trzeba stawiać na młodych. Niech sobie radzą.
Swoją karierę zaczynał pan w Prądniczance Kraków. Jak pan wspomina ten czas?
D.G.: To trener tego klubu Stanisław Wcisło nauczył mnie grać w tenisa, dzięki niemu zostałem profesjonalnym zawodnikiem. Wcześniej ćwiczyłem tylko w szkole w Będkowicach i z tatą w garażu, gdzie mieliśmy ustawiony stół. Bardzo miło wspominam ten klub i mojego trenera, który już niestety nie żyje. To była charyzmatyczna postać. Potrafił wyciągnąć z każdego zawodnika jak najwięcej.